Góra pokazuje inne oblicze w
towarzystwie Renaty. Jak w najbliższych odcinkach będą układały się ich
relacje?
Nie znam pomysłów scenarzystów, więc trudno mi powiedzieć, w jakim
kierunku zmierza ten wątek. Na razie jesteśmy na etapie podchodów Góry,
który nieudolnie próbuje zbliżyć się do Renaty (Agata Załęcka – przyp.
aut.). Wydaje mi się, że to nie jest jednostronna relacja, a czy między
naszymi bohaterami do czegokolwiek dojdzie, okaże się w przyszłości.
Ten wątek pokazuje, że Góra, który w pracy jest odpowiedzialnym
przywódcą i potrafi prowadzić zespół ludzi, nie radzi sobie w życiu
prywatnym, zwłaszcza w relacjach z kobietami.
Czy w serialu pojawią się nowe wątki
prywatne?
Wprowadzanie takich wątków jest kuszące, ale nasi scenarzyści się
pilnują. Łatwo zburzyć proporcje i zmienić „Na sygnale” w serial
obyczajowy jakich wiele. Relacje prywatne bohaterów są u nas jedynie
dodatkiem, nasza siła bierze się z czegoś innego. Pokazujemy pracę
ratowników medycznych, akcje, w których biorą udział. Widzowie lubią
taką konwencję, nie ma sensu jej zmieniać.
Czy fani serialu mogą spodziewać się w
najbliższych odcinkach spektakularnych akcji ratowniczych?
W jednym z odcinków nasi bohaterowie będą ratować młodych ludzi po
zbiorowym zatruciu dopalaczami. Kręciliśmy sceny pod mostem
Poniatowskiego w Warszawie; w zdjęciach wzięły udział karetki, pojazdy
policyjne, jednostki straży wodnej, był szpital polowy i około
sześćdziesięcioro statystów. Dość spektakularne przedsięwzięcie jak na
nasze możliwości.
„Na sygnale” cieszy się niesłabnącą
popularnością. Niedawno odebraliście Telekamerę dla najlepszego serialu
fabularno-dokumentalnego.
To już druga Telekamera dla naszego serialu. Jeżeli dostaniemy trzecią,
w konsekwencji zdobędziemy złotą. Wygramy wszystko, co można
wygrać (śmiech). Te nagrody zdobywa się dzięki głosom widzów, to dla
nas kolejne potwierdzenie, że jesteśmy dobrze odbierani i lubiani.
Mieliście czas na świętowanie tego
sukcesu?
Część ekipy miała zdjęcia następnego dnia rano, więc nie mogła
świętować, ale reszta poszła na bankiet. Ja akurat trochę poszalałem;
było bardzo przyjemnie. Mamy dobrze dobrany zespół, regularnie
spotykamy się prywatnie.
Z kim dogadujesz się najlepiej?
Wszyscy się lubimy, ale najwięcej wspólnego mam z Wojtkiem Kulińskim.
Znamy się sprzed lat, graliśmy kiedyś w Nowym Teatrze w Słupsku w
sztuce „Testosteron”. Mieliśmy dwa miesiące prób, a w tym czasie
mieszkaliśmy razem w pokoju. Możesz sobie wyobrazić, co się działo
(śmiech). Minęło pięć lat i spotkaliśmy się na planie „Na sygnale”.
Jesteśmy w zbliżonym wieku, mamy wspólne tematy, rozterki, rozmawiamy o
rodzinie, dzieciach. Gdy zaczynamy rozprawiać o pieluchach, nasi
bezdzietni jeszcze koledzy i koleżanki dziwnie na nas patrzą (śmiech).
Z Wojciechem Kulińskim łączy cię coś
jeszcze. Obaj długo czekaliście na szansę w telewizji, obaj dostaliście
ją i wykorzystaliście w serialu „Na sygnale”.
Bardzo się cieszę z tej roli. Mam poczucie, że mogę z niej jeszcze coś
wyciągnąć. Nie wiem, co będzie dalej. Zachowuję spokój, trochę w tym
zawodzie funkcjonuję. Wiele razy wydawało mi się, że to już, że zaraz
będzie pięknie, a okazywało się, że moje oczekiwania rozmijały się z
rzeczywistością. Czekam, co przyniesie przyszłość.
Życie aktora często nie jest usłane
różami. Jak sobie radziłeś, gdy nie otrzymywałeś propozycji zawodowych?
Ukończyłem parę kursów i studia podyplomowe na kierunku logopedia.
Prowadziłem szkolenia z autoprezentacji, emisji głosu i wystąpień
publicznych. Wielu aktorów zajmuje się tak zwanymi szkoleniami
miękkimi, zwłaszcza z zakresu komunikacji. Mam też znajomych, którzy są
masażystami, albo pracują za barem. Sam kiedyś robiłem pizzę, a gdy
byłem studentem stepowałem na ulicy Długiej w Gdańsku. Robiliśmy z
kolegą show dla turystów (śmiech).
Rozmawiał: Kuba Zajkowski