TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Rodzynek w męskiej ekipie

Data publikacji: 2014-09-09

– Martyna ma silny charakter, można powiedzieć – „charakterek”, o czym świadczy choćby to, że wbrew oporowi ojca postawiła na swoim. Jest dziewczyną zdolną do wczuwania się w uczucia innych, pomocną, uczynną, odważną, ale też nieraz konfliktową – mówi...

Przypomnijmy Pani postać, Martynę…

– To dwudziestopięcioletnia absolwentka wydziału ratownictwa medycznego Akademii Medycznej ze stacji w Leśnej Górze. Miała trudności z ojcem, który nie chciał się zgodzić, żeby wybierała ten zawód i studiowała ten kierunek. Uważał, że to nie jest zawód wystarczająco prestiżowy, wystarczająco popłatny, niebezpieczny, a poza tym, że nie jest to zajęcie dla kobiety. Martyna pochodzi z tzw. „dobrego domu”, gdzie na nią chuchano i dmuchano. Dla niej jednak ratownictwo medyczne to życiowa pasja, zawód dający wspaniałe, mocne, prawdziwe emocje, polegający na pomaganiu ludziom w sytuacjach ekstremalnych, takich w których nikt inny, tylko ratownicy mogą im pomóc. To zajęcia, a raczej służba, która wiąże się z codziennym niemal ryzykiem i ogromną odpowiedzialnością i która wymaga stałego wysiłku fizycznego i psychicznego.

Jaka jest Martyna jako młoda kobieta?

– Ma silny charakter, można powiedzieć – „charakterek”, o czym świadczy choćby to, że wbrew oporowi ojca postawiła na swoim. Jest dziewczyną zdolną do wczuwania się w uczucia innych, pomocną, uczynną, odważną, ale też nieraz konfliktową, co przysparza jej wielu kłopotów. W obronie ludzi, nie boi się narażać ważnym osobom, nawet przełożonym.

Co uważa Pani za najważniejsze walory tego serialu?

– Myślę, że dla widzów wartością jest autentyzm wydarzeń, o których serial opowiada, jako że kolejne historie oparte są na prawdziwych faktach. Aczkolwiek muszę zaznaczyć, że zawodowi ratownicy czasem zgłaszają uwagi co do niezgodności niektórych naszych działań z prawdziwymi praktykami ratowniczymi. My jednak jesteśmy tylko aktorami, a nie prawdziwymi ratownikami, a ten film to popularny serial rozrywkowy, a nie film instruktażowy o ratownictwie medycznym. Z mojego punktu widzenia przyjemnością jest to, że jestem „rodzynkiem”, jedyną kobietą w męskim towarzystwie ratowniczym. To dodaje akcji i relacjom w gronie ratowniczo-koleżeńskim dodatkowych emocji i smaków.

Zadebiutowała Pani w serialu „Pierwsza miłość”, pojawiła się Pani w „Ojcu Mateuszu” i „Galerii”, przy czym ciągle studiuje Pani w krakowskiej szkole teatralnej. Co jest Pani największym marzeniem zawodowym?

– Na pewno móc grać nie tylko w serialach i filmach, ale także w teatrze, choć wiem, że nie będzie to łatwe. W Krakowie kładzie się akcent jednak na teatr, bo to bardzo teatralne miasto, nie filmowo-serialowe. Wiem jednak, jak trudno młodym aktorom o jakiekolwiek role, a o teatralne chyba w szczególności. Jeśli więc otrzymujemy jakieś propozycje, to je chętnie przyjmujemy. Każda rola, nawet najdrobniejsza, przynosi kolejne doświadczenie.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Krzysztof Lubczyński.